Jak mierzyć wydatki domowe w prosty i szybki sposób?
Chyba każdy kto już trochę pracuje zastanawiał się od czas do czasu, gdzie rozchodzi sie pensja 🙂 Niby mniej więcej wiemy na co wydajemy pieniądze, ale czy na pewno? Jesteśmy tego pewni „więcej” czy może jednak „mniej”? Naturalnie pojawia się pytanie, czy i jak można mierzyć wydatki domowe? W Internecie znajdziemy na ten temat dość sporo informacji, ale niejednokrotnie ilość porad i informacji może przytłaczać. Oczywiście jeśli ktoś szuka materiałów do „wypaśnej” analizy i ma na to czas i ochotę, to będzie szczęśliwy. Tymczasem wydaje mi się, że w większości przypadków wystarczy na początek prosta analiza, gdzie i na co głównie wydajemy pieniądze. Już wtedy można zobaczyć obszary zagrożenia i „czarne dziury” 🙂 W tym artykule chciałbym się zatem skupić na prostych narzędziach i kilku uwagach, które mam nadzieję będą przydatne. Zapraszam do lektury!
Zacznij od czegoś prostego
Głównym tematem przewodnim tego artykułu będzie prostota i dostępność. A więc jak prosto i możliwe w krótkim czasie możemy mierzyć wydatki domowe. Chodzi zatem o podstawową analizę. Jeśli wejdziecie już na wyższy poziom lub na nim jesteście, to zapewne będziecie zainteresowani czymś bardziej zaawansowanym. O tym napiszę w przyszłości 🙂 ale na razie skupiam się na czymś podstawowym. Poza tym proste rozwiązania mają jeszcze jedną ważną zaletę. Łatwiej jest wówczas zacząć i wytrwać w takim ćwiczeniu przynajmniej przez kilka miesięcy, może nawet dłużej. Już wtedy często można zobaczyć główne obszary, gdzie „gubimy” nasze środki. Lepiej mieć dobry obraz naszych wdatków za kilka miesięcy, niż taki superowy z jednego lub dwóch tygodni, bo na tyle nam starczy sił. Przynajmniej tak uważam.
Oczywiście w obu przypadkach ma to sens wyłącznie, jeśli podejdziemy do tego uczciwie. Dziś wyjdziemy od wersji dla najbardziej opornych czyli łatwych (aplikacje bankowe) do nieco bardziej dokładnych. Na koniec będzie również bonus (!). Umieszczam Excel do pobrania ułatwiający zapisywanie i monitorowanie wydatków. Są formuły, są wykresy i wszystko ładnie się sumuje, ale w formie stosunkowo prostej i przystępnej. Taką przynajmniej mam nadzieje 🙂
I jeśli na koniec czujecie niedosyt, to będzie jeszcze parę słów na temat książki „Finansowy Ninja„, którą bardzo gorąco polecam. Szczególnie jeśli oprócz podstaw oszczędzania chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat inwestowania i na co należy szczególnie uważać. I uwaga, pomimo tego, że jest to książka nie na jeden wieczór, to forma jest bardza przyjazna i dlatego łatwo wciąga.
Aplikacje bankowe
Jedną chyba z najprostszych opcji jest skorzystanie z aplikacji, które coraz częściej oferują banki, kiedy korzystamy z konta poprzez internet. I w zasadzie nie musimy tu nic robić. Wystarczy tylko zaglądnąć do odpowiednich opcji w bankowości online i poszukać analizy wydatków. A jak to działa? Na podstawie naszych zakupów system grupuje i podsumowuje wszelakie zakupy lub przelewy. Przykładowo jeśli zapłacimy w jakimś sklepie 100 zł, to zostaną one zakatalogowane do pozycji jak wydatki codziennie, żywność lub tym podobne. Tych kategorii będzie kilka, może kilkanaście. Dodatkowo, mogą one być podzielone po miesiącu (ewentualnie kwartale). Wszystko zależy od waszego banku. Może to wyglądać przykładowo tak:
Aplikacje bankowe – ograniczenia
Rozwiązania takie jednak mają kilka istotnych wad. Po pierwsze, bank sumuje tylko wydatki kartą. Czyli jeśli używacie choć trochę, ale jednak regularnie gotówki, to już tego nie zobaczymy. Ewentualnie może wpaść do jakiejś ogólnej kategorii, jak wypłata z bankomatu. Ponadto, widzimy oczywiście tylko jedno konto w tym banku. Jeśli mamy więcej kart, których używamy (w tym kredytowe) i dodatkowo w więcej niż jednym banku, to już wszystko się komplikuje. I jeszcze jedna ważna rzecz. Wydatki będą wrzucane w kategorie według określonego algorytmu aplikacji bankowej. I bardzo mało prawdopodobne, żebyście mogli wpłynąć, jak to jest katalogowane. Tak samo będzie z własnymi kategoriami, których raczej nie dodacie.
A więc jeśli kupujecie w większym markecie żywność za 100 zł a przy okazji szampana za 50 zł jako prezent, to system wam to naliczy jako np. wydatki domowe 😀 Podczas, gdy wy chcielibyście te 50 zł zaliczyć do jakichś prezentów lub wydatków okazjonalnych. Dodatkowo każdy przelew, jak transfer między kontami będzie również wpadał w jakąś kategorię, co tym bardziej może zaburzać cały obraz. Podsumowując za pomocą takich aplikacji możemy mierzyć wydatki domowe, ale pamietajmy o powyższych ograniczeniach. Z tego powodu w praktyce wydaje mi się, że ich użycie będzie dość ograniczone. Plusem zaś niewątpliwie jest to, że nic nie musimy przygotowywać ani gdzieś wpisywać.
Aplikacje rynkowe
Jeśli już jesteśmy przy aplikacjach, to kolejną grupą są programy, które możemy znaleźć po prostu w sieci, często za darmo. Ogólnie wybór jest spory i pewnie kiedyś popełnię jakiś ranking, ale na ten moment kilka uwag i przykładów.
Po pierwsze, cześć aplikacji jest powiedzmy tematyczna lub skupia się na pewnym aspekcie. I tak popularne są choćby aplikacje do wydatków na paliwo. Mogą też być takie, które skanują nasze paragony i pomagają w ich zarządzaniu. Inne aplikace łączą przychody, wydatki, kredyty, które będą zestawiane z naszym budżetem i pokażą, jak nam idzie 🙂 Także niekoniecznie każda pierwsza apka, którą ściągniemy będzie nam pasować.
Po drugie część aplikacji nie do końca lub w ogóle nie spełnia kryterium „prosty w użyciu”. Nie znaczy to oczywiście, że są złe tylko wymagają większej ilość czasu do obługi. Część oferuje bardzo ciekawe opcje łączenia się z naszym kontem lub kontami i zaawansowaną analizę wydatków. To będzie jednak wymagać większego zaangażowania i wiedzy, jak lepiej wykorzystać taki program. Oczywiście, dla części osób to będzie atrakcyjne. Obawiam się jendak, żę część może też zniechęcić, szczególnie jeśli będzie to pierwsza tego typu analiza. Czasem znajdziecie też pakiet darmowy, z mniejsza ilością opcji i płatny z większą. Zalecam jednak zacząć od wersji podstawowej.
Na podstawie obserwacji i krótkich testów wydaje mi się, że jeśli potrzebujecie czegoś prostego do śledzenia przede wszystkim wydatków, to raczej celujcie w aplikacje na Smartfony.
proste aplikacje mobilne:
Money 1 – aplikacja na smartfon z interfejsem w języku polskim. Domyślnie posiada zainstalowane kategorie, ale można dodać również własne. Poza tym obsługa jest dość intuicyjna. Klikamy kategorię, wpisujemy kwotę i już jest 🙂 Można również dodać przychodzy i oglądnąć prosty wykres historyczny, który pokazuje np. dni/miesiące jak kształtowały się nasze wydatki .
Szybki Budżet – ma podobne funkcje jak Money 1, ale można również dodać budżet w określonej kategorii i monitorować stan wykorzstania. Przykładowo zakładamy. że wydajemy maksymalnie 100 zł na słodycze na miesiąc i patrzymy jak szybko tą kwotę wykorzystamy. Także ta aplikacja oferuje proste wykresy pokazujące trend wydatków.
aplikacje na komputer:
Kontomierz – pozwala zebrać i połączyć w jednym miejscu wydatki z różnych kont, w tym kart kredytowych. Jeśli potrzebujecie można również dodać wydatki gotówką. Po odpowiedniej konfiguracji dostaniemy zautomatyzowany system, który pokaże nam całościowy obraz naszych operacji. Dodatkowo, możemy aktywować planowanie budżetu na dowolne cele czy wspomóc oszczędzanie za pomocą „świnek skarbonek”. Jest to polska i darmowa aplikacja, która już trochę istnieje na rynku. Ta „dojrzałość” plus poradniki filmowe na pewno ułatwią wejście w świat „Kontomierza”.
Family Finance Tracker – nazwa angielska ale aplikacja jest również polska. Są 2 wersje, darmowa podstawowa i bardziej zaawansowana płatna. Na chwilę obecną aplikacja nie pozawala na automatyczne pobieranie wyciągów z kont jak Kontomierz. Zresztą dla niektórych to nie jest problem z uwagi na pewną „barierę psychologiczną” takiej automatyzacji. Skupia się raczej na ręcznym wprowadzaniu wydatków, ale daje przy tym sporo różnych możliwości, łącznie z dodaniem przychodów i całościowym zarządzaniem budżetem. Wspiera również wspólne prowadzenie finansów np. pomiędzy członkami rodziny. Także tu znajdziemy dodatkowe informacje, poradnik i filmy, wszystko w języku polskim.
Excel i śledzenie naszych wydatków lub wystepków 😉
Kolejnym rozwiązaniem pozwalającym stosunkowo łatwo mierzyć wydatki domowe (i nie tylko) jest arkusz kalkulacyjny, jak Excel czy Google Sheet. Z jednej strony trzeba go sobie przygotować, ale mamy praktycznie dowolność w tym, jak on będzie wyglądać. Taki najbardziej prosty można zrobić bez jakiejś większej znajomości Excela. W Internetach znajdziemy dość sporo inspiracji lub instrukcji, jak taki arkusz może wyglądać, choćby na You Tube. Ewentualnie możecie zapłacić komuś, żeby wam zrobił plik skrojony stricte pod was. Tu polecam choćby platformę dla freelancerów, jak Fiverr.
Ale uwaga…tu jest obiecany wcześniej bonus 🙂 Przygotowałem również taki arkusz dla was. Głównym założeniem była prostota oraz przyjazny interfejs. Więc oczywiście, że można zrobić coś dużo bardziej skomplikowanego, ale nie to było celem. Załączony plik zawiera arkusz na 12 miesięcy i jest w części edytowalny, więc możecie na przykład zaktualizować dni miesiąca. Ponadto, zawiera gotowe kategorie wydatków, które jednak możecie w łatwy sposób zmienić i dostosować do siebie. Jest krótka instrukcja, więc na pewno poradzicie sobie. Ewentualnie piszcie!
Bonusowy Plik do pobrania
Finansowy ninja czyli więcej o finansach
Na koniec jeszcze zamieszczam mini recenzję a właściwie polecenie. Wiedza i narzędzia pozwalające mierzyć nasze wydatki domowe bedą na pewno ciekawe. Jeżeli potrzebujecie jednak więcej informacji, jak skutecznie oszczędzać pieniądze lub interesujecie się, jak zainwestować swój kapitał to polecam odpowiednią lekturę. Możliwe, że już słyszeliście o książce „Finansowy Ninja” Michała Szafrańskiego. Jeśli nie lub słyszeliście, ale jeszcze nie sięgnęliście po nią to naprawdę polecam. Książa jest dostępna wyłącznie na stronie autora – link.
Gdybym był ministrem edukacji to bym walczył o tego typu pozycje w szkole! I składa się na to kilka przyczyn. Po pierwsze, jest ona napisana przyjaznym językiem. Znajdziemy co prawda nieco trudniejsze części, gdzie trzeba coś policzyć. Jednakże książka jest bardzo przyjazna i wciąga. Po drugie, dotyczy nie tylko szeroko pojętych tematów oszczędzania pieniędzy, ale także inwestowania. Pomaga przy tym uniknąć pewnych błędów, na których inni chętnie zarabiają (!). Po trzecie, autor jest też uznanym blogerem i podcasterem, gdzie głównym tematem jest oszczędzanie oraz inwestowanie pieniędzy. Nie jest to pozycja kogoś, kto po prostu napisał sobie tylko co myśli. Oczywiście jak wszystko także to jest w pewnym stopniu subiektywne czy oparte na osobistym doświadczeniu. Jest to jednak rzetelena analiza, co można lub należy robić, a czego unikać. Przez to całość jest autentyczna i przejrzysta.
Ja przykładowo zaczytywałem się w „Finansowym Ninja” na wakacjach w Grecji i do dziś dobrze wspominam te dni 🙂 W tle było słońce i morze a na stoliku obok kawa. Uuu yeah! Życzę podobnych warunków. A jeśli brakuje wam wakacji, to może najpierw pasowałoby na nie zaoszczędzić? 😉
Ahoj! A może coś więcej?
Jeśli chcesz być na bieżąco to po prostu zostaw swój e-mail. Nie ominie Cię żadna nowość :)